Opublikowane 04.08.2014
Kurczak hodowany na mięso, tak zwany brojler, żyje na fermie przemysłowej przeciętnie 39 dni. Tyle dni trwa też podróż Rosy – naszego olbrzymiego kurczaka, który podczas europejskiej trasy będzie zachęcał do poparcia idei oznakowania mięsa kurcząt zgodnie z metodą produkcji.
Skąd w ogóle wziął się taki pomysł?
Konsumenci coraz częściej chcą wiedzieć, skąd dokładnie pochodzi ich jedzenie i jak zostało wyprodukowane. W przypadku zwierząt – chcą wiedzieć, w jakich warunkach były one hodowane. Nie łudźmy się, że ludzie nagle przestaną jeść mięso, ale poprzez jego oznakowanie możemy dać możliwość bardziej etycznego wyboru.
Podobne do oznakowania jajek
Oznakowanie mięsa z kurcząt byłoby podobne do systemu znakowania jajek, który jest już rozpoznawalny i do tego jasny. Dzięki odpowiednim symbolom konsument wiedziałby, czy zwierzę było trzymane w wielkiej hali z tysiącami innych ptaków, czy też miało dostęp np. do wybiegu.
Zwierzęta rosną zbyt szybko
Z wyjątkiem ryb, grupa zwierząt, które w największej liczbie są hodowane na mięso, to właśnie kurczęta. Tylko w Polsce jest to ok. 800 mln rocznie. Celem hodowców na fermach przemysłowych jest sprawienie, aby ptaki te przybrały jak największą masę. Wynikają z tego liczne problemy zdrowotne – kurczęta często nie mogą utrzymać się na nogach, które są zbyt słabe, ponieważ nie nadążają za rozwojem reszty ciała, przez to niektórym z nich trudno jest się poruszać i nie mogą dojść do stanowisk z wodą czy pożywieniem. Takie rozrostu nie wytrzymują też ich małe serca – potraficie sobie wyobrazić, że 30-kilkudniowe kurczęta dostają zawału? Tak się dzieje naprawdę.
Kampania "Oznakowanie robi różnicę"
Akcja ta jest częścią projektu „Labelling Matters” – Oznakowanie robi różnicę. Trasa Rosy rozpoczęła się 1 sierpnia w Londynie, a zakończy się po 39 dniach w Brukseli. 14 sierpnia Rosa zawita do Polski, będziemy informować o szczegółach.
Jeśli chcesz już teraz poprzeć oznakowanie dla mięsa z kurcząt, podpisz naszą petycję.